Bezpieczeństwo to świadomość każdego z nas…

Artykuł, który zdecydowałem się napisać, będzie poruszał bardzo ważny aspekt z życia kierowcy, uczestnika ruchu drogowego, czyli świadomość i bezpieczeństwo w ruchu drogowym.

Nie będę przytaczał kolejnych statystyk odnośnie wypadków na drodze, bo jak wiemy otaczająca nas rzeczywistość drogowa – co trzeba uczciwie powiedzieć – poprawia się od wielu lat. Powstają kilometry nowych dróg, budowane są skrzyżowania projektowane w oparciu o najnowsze osiągniecia w zakresie inżynierii ruchu drogowego, jednak mimo to nasze drogi nie należą do bezpiecznych. Mamy wysoki wskaźnik śmiertelności, mamy wiele osób rannych, które przez całe swoje późniejsze życie odczuwają ciężar kalectwa. To nieodwracalne następstwa zdarzeń drogowych. Owszem wypadek, jego konsekwencje są składową wielu czynników, takich jak stan techniczny pojazdu, drogi (stan techniczny, sposób jej oznakowania, widoczność na przejściu dla pieszych np. czy jest ono dobrze doświetlone nocą itd.), ale podstawowym czynnikiem kształtującym bezpieczeństwo na drodze jest człowiek, kierowca, uczestnik ruchu drogowego, także pieszy. Bezpieczeństwo na drodze zależy od nas samych, to my je tworzymy, to my decydujemy czy będziemy mogli kiedyś się pochwalić, iż doganiamy świat, kraje europejskie, liderów w zakresie bezpieczeństwa na drogach takich jak Szwecja i inne kraje Skandynawskie. Czy to ma sens? Patrząc z własnej perspektywy odpowiadamy: Tak ma!!!

Jako ojciec kilkuletniej córeczki chciałbym móc wierzyć w to, iż korzystając z drogi ona może czuć się na niej bezpiecznie, że nawet w sytuacji roztargnienia, kiedy wbiegnie na drogę, kierowca zareaguje właściwie i skończy się na przysłowiowym strachu. Bowiem dla niego magiczna dozwolona prędkość 50 km/godz. w obszarze zabudowanym, nie jest wrogiem, ale pewną granicą, która daje nam wszystkim poczucie wzajemnego szacunku i poszanowania dla najwyższej wartości, jaką jest życie. Ile razy słyszymy: – pieszy wtargnął na jezdnię; – kierowca jechał za szybko; – znacznie przekraczał prędkość dopuszczalną. Każdorazowo można też postawić pytanie, o to co by się wydarzyło gdyby kierowca jechał z prędkością dopuszczalną, czy mógł wyhamować przed pieszym. Takich pytań możemy zadawać mnóstwo, to właśnie one są kluczowe. Czy gdyby ten kierowca – bardzo często prowadząc samochód, który jest wyposażony w nowoczesne systemy bezpieczeństwa – potrafił te zdobycze techniki wykorzystać w 100 procentach…

Ilu kierowców świadomie – kilka razy w roku i w bezpiecznych warunkach – trenuje manewr hamowania awaryjnego, wyrabiając sobie w ten sposób właściwe reakcje (pamięć mięśniową), które później w krytycznej sytuacji mogą okazać się bezcenne? Ilu kierowców wie jak działa system BAS, ten i wiele innych? Ilu kierowców wie jak prawidłowo technicznie hamować awaryjnie? Wielu pewnie sądzi, iż „wypadek mnie nie dotyczy”, a więc „nie jest mi to potrzebne”. Właśnie tak myślało wielu kierowców uczestniczących w wypadkach drogowych.

Dlaczego o tym piszę? Już od kilku lat w Polsce toczy się dyskusja o konieczności obowiązkowych szkoleń, które są adresowane do początkujących kierowców. W chwili obecnej praca nad UOKP wróciła do konsultacji międzyresortowych, a my nadal nie znamy proponowanych zapisów prawych. W pierwszym projekcie ustawy określono, iż każdy świeży kierowca, w okresie pomiędzy 4-8 miesiącem od momentu uzyskania prawa jazdy, ma mieć obowiązek odbycia dwugodzinnego szkolenia w WORD – w ramach warsztatów teoretycznych – oraz jednogodzinnego szkolenia praktycznego w Ośrodku Doskonalenia Techniki Jazdy. Właśnie tam, w ramach szkolenia praktycznego – w miejscu bezpiecznym, bo przecież takim miejscem jest ODTJ – kierowca pod okiem specjalisty miał poznawać tajniki hamowania awaryjnego, trenować umiejętność ominięcia przeszkody, poznawać granice przyczepności samochodu. Właśnie na torze ODTJ uczestnik szkolenia ma szansę zrozumieć, na czym polega fizyka ruchu samochodu, gdzie kończy się bezpieczna granica w zakresie prędkości samochodu. Tak, aby każdy indywidualnie potrafił sobie ją wyznaczyć. Pamiętajmy, że po jej przekroczeniu giną ludzie. Taki był i jest cel takich szkoleń. W chwili, gdy pojawiły się pierwsze sygnały właśnie takiego kierunku prac nad ustawą, byłem i – przyznam – nadal jestem gorącym zwolennikiem takich zapisów.

Jak to zostało zapisane w stanowisku Polskiego Stowarzyszenia Instruktorów Techniki Jazdy należy jednak rozważyć kwestie związaną z wyznaczoną datą: – pomiędzy 4-8 miesiącem – w których miałyby się one odbywać. Być może powinno dojść do szerszej współpracy pomiędzy OSK a ODTJ-mi, a takie szkolenia powinny odbywać się zaraz bezpośrednio po zakończeniu kursu prawa jazdy lub w jego trakcie. Należy zastanowić się czy forma jednogodzinnego szkolenia będzie wystarczająca, aby zrealizować program przewidziany w rozporządzeniu określającym szczegółowy jego zarys.

Tak, to kwestie będące słusznym przedmiotem dyskusji. Niestety – także w naszym środowisku – słychać głosy sprzeciwu. Powiem wprost, uczestniczyłem w wielu szkoleniach – przede wszystkim motocyklowych – za każdym razem wychodziłem z nich bogatszy o kolejną wiedzę, a ta bezpośrednio przekładała się na moje bezpieczeństwo. Pamiętam, że właśnie tam – wiele lat temu – pokazano mi jak prawidłowo prowadzić motocykl, pokazano mi, że pozycja na nim ma znaczenie, jak ważne jest sterowanie wzrokiem i wiele, wiele innych bardzo ważnych rzeczy. Teraz jestem dumny, że mogę tę wiedzę przekazywać swoim podopiecznym, że świadomie wpisuję się w prawidłowy tok szkolenia, zawsze pamiętam, że przecież właśnie to jest ich bezpieczeństwo.

Szczerze powiedziawszy nie rozumiem skąd docierające głosy sprzeciwu. Czy ODTJ mają w tym interes w aspekcie biznesowym? Pewnie, że tak przecież takie szkolenia generują koszty: pracownicy, infrastruktura itd. To jest projekt biznesowy!!! Jednak jednocześnie mający ogromną wartość dodatnią, poprawę świadomości każdego kierowcy, jego umiejętności w kontekście prowadzenia pojazdu. Również w środowisku szkoleniowców spotykam się z opiniami, iż w ciągu jednej godziny z kierowcy nie zrobimy rajdowca. Czyli, takie szkolenie nie ma sensu itd. Ja odpowiadam, że nie taka jest idea tych szkoleń. One mają charakter prewencyjny, charakter poznawczy, że gdzieś pojazd ma granice przyczepności, że w momencie poruszania się z niedozwoloną prędkością stanowi śmiercionośną broń. Pamiętajmy także o ich charakter edukacyjny, aby każdy z nas mógł doświadczyć jak ważna jest prawidłowa pozycja za kierownicą, jak ważna jest prawidłowa technika pracy rąk na kierownicy, technika hamowania, technika pokonywania zakrętów. Poznać zasady działania systemów bezpieczeństwa, nabyć umiejętności korzystania z nich, zrozumieć zasady zachowań w sytuacjach ekstremalnych.

Tak, wiele z tych elementów powinno być już stopniowo realizowanych w każdej szkole nauki jazdy, począwszy od pierwszych godzin za kółkiem pod okiem specjalisty, jakim powinien być instruktor nauki jazdy. Wtedy ODTJ będzie kolejnym, ale jakże ważnym elementem w łańcuszku budowaniu świadomego i bezpieczeństwa kierowcy. Świadomego, czyli takiego, obok którego stojąc na światłach nie muszę się bać. Dlatego należy tą idee, w którą te konieczne zmiany są wpisane, propagować w sposób właściwy określać cele z tym związane, przedstawiać je mądrze tak, aby nasze społeczeństwo zrozumiało słuszność takiego działania.

W lutym bieżącego roku miałem okazję uczestniczyć w inauguracji takiego projektu pod tytułem „Projekt Skandynawia”, którego autorem i pomysłodawcą jest Marek Dworzecki, szkolenie odbywało się w ODTJ Autodrom „Jastrząb” gdzie w bezpiecznych warunkach można było trenować technikę jazdy samochodem, gdzie w ramach ćwiczeń, które symulowały różne sytuacje drogowe można było doskonalić swoje umiejętności. Każdy miał okazję poznać granicę przyczepności pojazdu, zrozumieć, na czym polega synergia pomiędzy kierowcą, pojazdem, a drogą.

Najbardziej jednak cieszył mnie fakt, iż każdy uczestnik w trakcie szkolenia był uśmiechnięty, tworzyła się wręcz rodzinna atmosfera, można było wymienić poglądy, poznać jak temat bezpieczeństwa w ruchu drogowym postrzegają koleżanki i koledzy. Dodam, iż osobiście nie usłyszałem stwierdzenia, aby był to stracony czas, a wręcz przeciwnie. Podpisuję się pod tym projektem, choć odbyła się tylko niewielka jego część. Zaplanowano szeroką pojętą edukację drogową, z której będą mogli korzystać wszyscy chętni, kandydaci na kierowców, młodzi kierowcy, instruktorzy, egzaminatorzy, instruktorzy techniki jazdy, osoby towarzyszące, które chcą usiąść w trakcie szkolenia na miejscu pasażera, a także wszyscy pozostali, którym nie jest obojętna wysoka jakość szkolenia i bezpieczeństwo.

Tak właśnie postrzegam bezpieczeństwo drogowe, jako świadomość każdego z nas, że to my wspólnie tworzymy realia drogowe, że to od nas samych będzie zależało, jaką „Skandynawię” sobie zbudujemy. Ja mam nadzieję, że taką, w której – jak to pięknie powiedział Marek Dworzecki – na drodze brat brata nie będzie zabijał. Dlatego uczmy się na sprawdzonych wzorcach, stale edukujmy, starajmy się zrozumieć, że pewne ograniczenia na drodze (choćby prędkość) nie są naszym przeciwnikiem, a tylko dbają o nasze wspólne dobro, jakim jest ludzkie życie.

Rafał Krzyszowski, instruktor nauki jazdy,  Szkoła Nauki Jazdy „MARZANNA” w Olkuszu, członek Zarządu PSITJ (fot. archiwum własne autora)

 

zródło : prawodrogowe.pl